Nie wiedziałam zupełnie co się ze mną dzieje. Czułam
się bardzo... dziwnie. Moje zmysły wyostrzyły się do niewyobrażalnego wcześniej dla mnie stopnia. Węch rejestrował jakiś smakowity zapach, aż poczułam pieczenie w przełyku. Trochę jak zgaga... Paląca żywym ogniem! Pragnienie nie dawało mi spokoju, a jakaś część mojego mózgu, która odpowiadała za
myślenie, a także weryfikowała wszystko dwa razy szybciej mówiła mi, że to prawdopodobnie krew mojej siostry generowała tę smakowitą woń. Słuch także się wyostrzył. Na początku słyszałam tylko jakiś bełkot, szum ale powoli
zaczynałam rozpoznawać dźwięki. Czułam, że ktoś mnie trzymał i mówił do mnie, lecz dopiero po sekundzie spostrzegłam, że owe paplanie dochodzi z ust Oliviera.