środa, 28 maja 2014

ROZDZIAŁ VI: Podarunek

Spacerowaliśmy niespiesznie po posiadłości milcząc z początku. Przerwałem ciszę opowieścią o sednie przemiany. Ku mojemu zdziwieniu nie wyczułem w jej osobie krzty niepokoju czy strachu. Jednak jej mina wskazywała, że jest nieco zmartwiona, więc objąłem ją ramieniem, by dodać otuchy.
- Nie zamartwiaj się piękności. Jesteś silną kobietą. Pewien jestem, że sobie poradzisz.
- Nie o siebie się martwię, a moja siostrę i Johna.
- Rozumiem. Jeżeli macie chęć... Zamieszkajcie wraz ze mną w rezydencji. Mieszkanie samemu wśród tuzina komnat nie wpływa dobrze ani na ludzi ani na wampiry. Zdziczeć przyjdzie wkrótce! Niegdyś, otaczało mnie mnóstwo ludzi - rodzina, służki, stajenni... Tak, to były piękne czasy. Wszyscy stanowiliśmy jedną wielką rodzinę, bez względu na pozycję, urodzenie czy rasę. Bardzo mi tego brakuje. Wasze towarzystwo byłoby nie lada pociechą. Chyba za dużo mówię. Jednak byłbym zaszczycony gdybyś przyjęła ode mnie to. -
Wyjąwszy z kieszeni niewielkie pudełko podarowałem je dziewczynie.
- Olivierze nie trzeba było! - Wzięła przedmiot do ręki i otworzyła wieczko. -  Ojej! Jakie to piękne...
- Należy do mej rodziny od pokoleń. Szyję każdej wybranki serca potomka Landenborga  winien zdobić naszyjnik z herbem rodu. Teraz smok nosi barwę złota. Po przemianie zaś przybierze barwę twych oczu. - Nieco zmieszany, zadziwiony własną śmiałością pogładziłem się po karku.
- Dziękuję, jest doskonały. Ale... Nie wiedziałam, że coś do mnie czujesz.
- Od pierwszego wejrzenia...
Oczy zalśniły jej jak dwa szmaragdy gdy usłyszała me słowa.
- Czy mógłbyś pomóc mi go założyć?
- Oczywiście, cóż ze mnie za dżentelmen! Sam winien był to zaproponować!
Zapiąłem naszyjnik na jej nagiej smuklej szyi i ułożyłem delikatnie medalik. Smok idealnie dopasował się do kształtu jej dekoltu, jakby był stworzony po to by właśnie tam się znaleźć. Teraz wyglądała jeszcze piękniej niż kiedykolwiek wcześniej. Zbliżyła się do mnie i delikatnie ucałowała me lico. Pocałunek ten mrowił mnie przyjemnym ciepłem jeszcze przez następne kilka chwil.
- Będę musiała już wracać do domu... Powinnam porozmawiać z Joanne Editte i Johnem. Jeszcze raz dziękuję...
- Nie dziękuj moja miła, jest dokładnie tam, gdzie powinien się znajdować. Bądźcie jutro po zachodzie słońca.  Pełnia wstaje dziś wcześnie.
- Jasne.
Wsiadła do samochodu pomachała mi z wozu, z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym odjechała.
  
                                                                      **********
                       Nie mogłam wprost uwierzyć, że tak przystojny facet się mną interesował. Postanowiłam, że już nigdy nie zdejmę tego naszyjnika, choćby nie wiem co się działo. A propozycja wprowadzenia się do dworu wydaje się być świetnym pomysłem.  Ja i John będziemy mogli czuć się tam swobodnie. Mam tylko nadzieję, że równie swobodnie będę mogła się poczuć przy Olivierze, bo póki co moje ciało przy nim wariuje. Może pomoże mi w okiełznaniu Joanne.
Gdy zaparkowałam pod domem dostrzegłam, świecące się w kuchni światło. Znaczyło to, prawdopodobnie, że się nie pozabijali, nie zgubili, więc mogę w reszcie z nimi porozmawiać. Weszłam do holu wcisnęłam guzik windy i wjechałam na drugie piętro.
Mam nadzieje, że młoda zrozumie dlaczego powinniśmy się przeprowadzić. Otworzyłam drzwi do mieszkania i udałam się do nich by przekazać im dobrą nowinę.

- To ja, już jestem. Co tak smakowicie pachnie??
-John zrobił nam obiad, pieczonego kurczaka z frytkami i colesławem.
- Super! Tak się składa, ze jestem strasznie głodna! Mamy być u Oliviera jutro około osiemnastej. Przynajmniej z tego co zrozumiałam, z tego języka z minionej epoki, hihi.
- Nie ma sprawy wszystko już mamy.
- No to super. Chciała bym o czymś z wami porozmawiać.
- Chcesz żebyśmy wszyscy zamieszkali w dworze Londenbergow
- Tak. To będzie najlepsze dla nas. A Olivier sam wyszedł z propozycją
- I widać, że tez coś Ci podarował i nie wygląda to na tanią błyskotkę! - Zachichotała moja siostra.
- Nie szczerz się tak. Ten naszyjnik jest niezwykły, a smok po mojej przemianie przybierze kolor moich oczu.
- Coś jak magia, tak?
- No cóż ty tu rządzisz, więc cię wysłuchamy.
- Będzie wspaniale zobaczycie. A  poza tym przyda się jeszcze jeden sojusznik w walce z Romulusem, nieprawdaż?
- Tak, masz rację. - Powiedział John.
 

Reszta dnia przebiegła spokojnie. Zjedliśmy pyszny obiad, który przygotował John, swoją drogą nie spodziewałam się, że może tak dobrze gotować. Potem obejrzeliśmy jakiś głupawy film w telewizji i porozchodziliśmy się do swoich sypialni. Po gorącym prysznicu położyłam się na łóżko i rozmyślałam o Olivierze, a rozmyślenia te powoli zmieniły się w surrealistyczny sen. Znalazłam się w sypialni Oliviera ubrana w skąpą  halkę w panterkę opierając się uwodzicielsko ręką o futrynę drzwi. Olivier na wpół leżący, oparty plecami o duże satynowe poduchy czekał na mnie ubrany w obcisłe czarne bokserki. Jego umięśnione, ciało aż kipiało seksem. Chciałam dotykać tych wszystkich wyrzeźbionych mięśni opuszkami palców. Baldachim delikatnie powiewał nad łóżkiem tworząc tajemniczy i nieco baśniowy wygląd sypialni. Kocimi ruchami podeszłam do łóżka i wdrapałam się na niego. Zaczęliśmy się całować i dotykać nasze spragnione ciała. Jego palce wędrowały po mnie, a usta delikatnie pieściły dekolt i piersi. Rzuciwszy go na plecy zaczęłam całować jego szyję schodząc coraz niżej i niżej zatrzymując się na najczulszym miejscu. Ściągnęłam z niego bokserki, gdy poczułam, że jest w gotowości. Kontynuowałam pieszczoty zerkając na ukochanego. Przyjemnie było ujrzeć błogość w jego spojrzeniu. Dotknął czule dłonią mojej twarzy i zbliżył się by ucałować mnie w usta. Zaczęliśmy się kochać, a ja odczuwałam rozkosz jakiej nie zaznałam nigdy wcześniej. Obiema rękoma trzymałam oparcie łóżka. Otworzyłam oczy by spojrzeć na Oliviera, ale zamiast niego ujrzałam jego brata z obnażonymi kłami. Na szczęście właśnie w tej chwili się obudziłam.

Była ósma rano, a ja byłam cała zlana zimnym potem. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni by zaparzyć sobie kawy. Cały czas miałam w głowie sen, a szczególnie tę scenę z paskudną pijawką ,więc nic dziwnego, że jak John wszedł do kuchni to się skrzywił.
- Znów śnił Ci się Romulus?
- Tak, z pięknego snu zrobił się koszmar. Masakra...
- Współczuje Ci, tak w ogóle to mam do ciebie małe pytanko.
- Wal śmiało.
- Była byś zła gdybym zechciał związać się z Twoją siostrą?
- Hmm... Nie, chyba nie.
- Super. Już myślałem, że się na mnie wściekniesz i wyrzucisz z domu i takie tam… - Powiedział szczerząc się jak głupek.
- No co ty. Nie mam zamiaru bawić się w naszą matkę. No chyba, że ją skrzywdzisz to wywalę Cię na zbity pysk. Haha.
- Fajnie to słyszeć, przynajmniej bez końcówki o wywalaniu na zbity pysk.

   Wróciłam do picia kawy, gdy wstała moja siostra - zrobiłam jej śniadanie. Dzień przebiegał spokojnie, więc obejrzeliśmy film, posprzątałam dom, poukładałam rzeczy Johna, Joanne Editte i swoje, a na koniec ugotowałam obiad. Młoda powiedziała, ze już dawno nie jadła tak dobrej zapiekanki serowej i ciasta napoleońskiego. Ucieszyło mnie to, bo był to mój ostatni posiłek w ludzkiej postaci. Na samą myśl o tym w moim gardle rosła obrzydliwa gula. Około wpół do piątej zaczęłam się szykować do rytuału. Rozpuściłam swoje długie włosy i gdzieniegdzie powpinałam ozdobne szpilki. Gładko spływały po ramionach i plecach a na końcach wiły się romantycznie wyglądające loki. Ubrałam się w białą lejącą szyfonową suknię do ziemi i czerwony pół-gorset. Do tego założyłam białe szpilki i postawiłam na delikatny makijaż. Kiedy skończyłam pozostało jedynie pół godziny do umówionego czasu. Poszliśmy do samochodu. Gdy wsiadałam John rozwarł usta, po czym powiedział, że prześlicznie wyglądam. Podziękowałam mu i udaliśmy się do naszego przyszłego domu.

                                                                    *****************

W oczekiwaniu na Andromedę i pozostałych począłem rozpalać kadzidła. Wybrałem tę salę, gdyż jako jedyna miała piękny kopulasty przeszklony sufit, przez który już niedługo dostrzec będzie można księżyc w pełni. Kiedy tylko skończyłem - wyszedłem na podjazd by oczekiwać na przybycie Andromedy. Minęło jakieś piętnaście minut, nim nadjechali. Otworzyłem ciężką żeliwną bramę, która zaskrzypiała w powitaniu. Samochód stanął nieopodal mnie. Podszedłem do drzwi, by pomóc mej wybrance wysiąść z wozu. Z dnia na dzień, co raz to bardziej zadziwia mnie swą niezwykłą urodą, nie mogę sobie wyobrazić jej obrazu po przemianie, czy to w ogóle możliwe by mogła być jeszcze piękniejszą?


- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak niesamowicie wyglądasz tej nocy. - Powiedziałem, a ona obdarzyła mnie słodkim uśmiechem.
Zaraz za nią wyszedł John i jej młodsza siostra, która była przeciwnością Andromedy, choć również piękną. - Miała na sobie krotka czarna sukienkę i sandały.

- Chodźcie poprowadzę was do wielkiej sali. - Podałem Andromedzie ramię i poprowadziłem do budynku.
- Za pół godziny wzejdzie księżyc, więc możemy począć przygotowania
- Trochę się boję. - Wyszeptała Andromeda.
- Nie bój się o słodka. Wszystko będzie dobrze. Jestem przy Tobie. - Ucałowałem ją we włosy. Pachniała tak cudownie, tak słodko.
Wchodząc do wielkiej sali, zasłyszałem zza mych pleców jęki zachwytów.
-To pomieszczenie wygląda niczym średniowieczna sala balowa. - Powiedziała Andromeda, a jej siostra przytaknęła.
-Kobiety…- mruknął John
   Wydałem stłumiony chichot. - Cały dwór jest zbudowany na podobiznę zamku czy pałacu. Jak to woli.
- To gdzie mamy stanąć?- Zapytała.
- W tym miejscu, pod szklistą kopułą. Tu będzie najlepiej.
Zaprowadziwszy ich w miejsce odpowiadające rytuałowi, wskazałem Johnowi miejsce, w którym winien się znajdować podczas obrządku. Podszedłem do jednej ze ścian pomieszczenia i podałem mu z ciężkiego mahoniowego regału księgę rytuałów, a także rytualną szat. Z drugiej strony stołu stała Joanne Editte wraz ze świecami i długą zapałką. Powróciłem do mej Andromedy i chwyciłem ją za dłoń.
- Bądźcie w gotowości. Niebawem zaczynamy. – Andromeda wciągnęła powoli powietrze do płuc, a potem powoli je wypuściła i zamykając oczy kiwnęła głową z aprobatą.
- Gotowa.
- Zacznijmy ceremonię.
Joanne Editte poczęła wokół nas rozstawiać świece o różnych kolorach i rozmiarach, tak jak nakazałem. Rozpoczęliśmy kiedy powróciła na docelowe miejsce. John rozpoczął jednostajnie odczytywać słowa rytuału, a Joanne w rytm jego slow odpalała kolejne świece. Księżyc zaczął zaglądać przez świetlik. Odsunąłem delikatnie włosy z szyi Andromedy,odchyliłem na bok szyję i po czym jak najdelikatniej wbiłem zęby w jej delikatną pachnącą skórę. Jej ciepła, słodka krew była cudowna. Wystrzeliła we mnie tysiącami różnych uczuć i wizji, ale po pięciu wspaniałych, intensywnych sekundach musiałem zakończyć. Rozciąłem paznokciem skórę na mej szyi przysuwając jej głowę.
-Pij, ukochana pij. - Na te słowa Andromeda mocniej się przyssała. Wtedy znalazła się centralnie w słupie białej księżycowej poświaty. Jej skóra była biała i lśniąca. John zaczął czytać głośniej i szybciej:
-Qui electus est - in creatura fieri nocte. Salutem, et in umbra amet. Et sanguis in felis figura esse hominem...

Nagle wszystkie świece zgasły, a zamiast płomieni z knotów wydobywał się barwny świetlisty dym otaczający dziewczynę. Ni stąd ni zowąd Andromeda wydała z siebie stłumiony jęk i legła na podłogę. Podbiegłem by ją podnieść, ale jej ciało uniosło się nad ziemię jakby była lekką niczym piórko. Światło przybrało złotą barwę, a ona sama wirowała wokół. Nie wiedziałem co robić, więc odszedłem od niej na kilka kroków. Gdy tylko wyszedłem z kręgu, rozbłysło oślepiające światło. Zaraz potem znikło, lecz dopiero po jakiejś minucie odzyskałem wzrok. Ujrzałem Andromedę leżącą na podłodze. Szybko do niej podbiegłem i próbowałem ją ocucić….

Korekta: Wiktoria Gajewska

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się sposób narracji, którego używasz. Rzadko się zdarza, żeby głównym bohaterem był mężczyzna. Troszkę pogubiłam się w postaciach (pewnie dlatego, że nie czytałam od 1 rozdziału), ale ładnie opisujesz uczucia.

    Gdybyś była zainteresowana, to też piszę opowiadanie związane z wampirami zapraszam: http://www.improbuslamiaest.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat główną bohaterką jest Kobieta i Mężczyzna, narrator się zmienia raz opowiada Andro a raz Olivier
      z chęcią zajrzę na twojego bloga

      Usuń
  2. O, w takim razie to ciekawy wybór narracji :) Chętnie poczytam poprzednie części w wolnej chwili.
    Mój blog nie należy do najlepszych, założyłam go, żeby nauczyć się pisać lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do LBA.
    http://nie-bede-wybrancem.blogspot.com/2014/08/liebster-blog-award-po-raz-ii.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do LBA. http://trzy-serca.blogspot.com/2014/09/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy